Gdy kilka lat temu ktoś był zainteresowany kredytem hipotecznym, jedyną rozsądną opcją był kredyt denominowany w walutach obcych. Wszystko za sprawą różnicy w oprocentowaniu pomiędzy kredytem w złotych a w walucie, która dochodziła nawet do 10 proc.
Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz ze wzrostem stóp procentowych za granicą przy równoczesnej obniżce w Polsce. Najpierw przestał opłacać się kredyt w dolarach, którego obecne oprocentowanie jest znacznie wyższe od złotowego.
Spread to różnica pomiędzy kursem kupna waluty (na bazie którego bank wypłaca środki) oraz kursem sprzedaży (po jakim kredytobiorca spłaca raty kredytu) - im jest ona większa, tym więcej kosztuje obsługa kredytu.
Nie opłaca się już także zaciągać kredytów w euro - oprocentowanie jest porównywalne do kredytu złotówkowego, ale doliczając koszty związane ze spread'em, również i ten kredyt będzie droższy od tego w rodzimej walucie.
Wynikiem tego jest całkowity brak zainteresowania ze strony klientów ofertą kredytów denominowanych w tych walutach. Ponadto znakomita większość kredytobiorców, którzy zaciągnęli kilka lat temu kredyty w dolarach lub euro, przewalutowali je na złotówki lub franki.
Nadal opłaca się bowiem jeszcze jedynie kredyt denominowany we frankach szwajcarskich i to pomimo, że na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy Helweci podnieśli swoje stopy procentowe z 0,75 proc. do 2,25 proc.
Przykładowo w PKO BP różnica w racie - przy kredycie na kwotę 300 tys. złotych, zaciąganym na 30 lat - pomiędzy frankiem a złotym wynosi około 150 zł (rata w CHF 1254 złotych, w PLN 1401 złotych). Jest to jednak bardzo niewiele w porównaniu do sytuacji jaka miała miejsce jeszcze dwa trzy lata temu, gdy ta różnica wynosiła kilkaset złotych.
Czy w takiej sytuacji opłaca się jeszcze zaciąganie i posiadanie kredytu hipotecznego w tej walucie, biorąc dodatkowo pod uwagę kwestie związane z ryzykiem kursowym?
Operacja przewalutowania kredytu miałaby sens w sytuacji, gdyby złoty miał się zacząć znacznie osłabiać. "Tymczasem jest zupełnie odwrotnie" - wyjaśnia Informacyjnej Agencji Radiowej Piotr Kuczyński z Xelion.
Podobne zdanie ma Maciej Kossowski z Expandera. Uważa, że kredyt denominowany we frankach nadal będzie bardziej opłacalny od złotówkowego. Dotyczy to szczególnie kredytów długoterminowych.
Przemawia za tym tendencja do umacniania się złotego. Do Polski ciągle napływają waluty obce i dzięki temu złoty drożeje wobec nich. Trzeba też pamiętać, że podwyżki stóp procentowych w Polsce są dopiero przed nami. W takiej sytuacji różnica pomiędzy stopami polskimi a szwajcarskimi, będzie się przynajmniej utrzymywać na zbliżonym do obecnego poziomu.
W tym kontekście nieprawdziwa jest także sugestia, że dzięki przewalutowaniu kredytu, zaciągniętego kilka lat temu po znacznie wyższym kursie franka, można zaoszczędzić kilkadziesiąt, a nawet kilkaset tysięcy złotych. Taki zarobek byłby bowiem możliwy jedynie w sytuacji, gdybyśmy zamierzali w najbliższym czasie spłacić zobowiązanie. Nie wymaga to jednak przewalutowania.
Gdyby ktoś jednak postanowił skorzystać ze zmiany waluty, musi wziąć pod uwagę dość wysokie koszty tej operacji, które wynoszą około 4-5 proc. Składają się na to prowizje pobierane przez większość banków za operację przewalutowania oraz koszty związane z różnicami kursowymi (spread).
źródło - [Money.pl z dnia 10-05-2007]