Ponad 300 lat musi pracować zarabiający średnią krajową Hindus, gdyby chciał kupić 100 metrowe luksusowe mieszkanie. Polak - 62,5 roku
Mieszkaniec Mumbaju, który zarabia średnią pensję i chciałby kupić mieszkanie o wysokim standardzie musiałby na nie pracować ponad 308 lat. Statystyczny Polak ze średnią pensją 4 tys. złotych na luksusowy lokal w stolicy zapracuje „już" w 62,5 roku.
Takie mieszkanie w przeliczeniu na dolary kosztuje i w Bombaju i w Warszawie tyle samo — nieco ponad milion dolarów- wyliczyła brytyjska firma analityczna Knight Frank LLP. Tylko, że pensje są nieporównywalne.
Najtaniej w przeliczeniu średniej pensji do ceny 100-metrowych lokali w dobrej dzielnicy jest w Singapurze. Tam na luksusowe mieszkanie trzeba pracować 42,7 lat.
Co może się wydawać dziwne, nie jest tragicznie drogo także w Nowym Jorku. Tam średnio zarabiający Amerykanin na apartament w Piątej Alei, bądź na Park Avenue musi pracować trochę dłużej, niż 48 lat. Ale i w Singapurze i w Stanach zarobki zaliczają się raczej do wysokich. W górnej części listy, czyli tam gdzie mieszkanie można kupić najszybciej zarabiając średnią pensję znajdują się jeszcze Syndey (54,9), Rzym (60,1) i Dżakarta (61,7).
Bardzo drogo dla ludzi o średnich zarobkach jest natomiast nie tylko w Bombaju, ale i w Szanghaju (233,3 lata), Moskwie (143,7 lat) oraz w Londynie (136.2 lata). Pozornie taniej, niż w Szanghaju jest w zatłoczonym Hongkongu, gdzie praktycznie nie ma już żadnych wolnych terenów do zabudowy (ponad 96 lat).
Najbardziej luksusowe lokale w Mumbaju kosztują po 11,4 tys. dol. za metr kwadratowy, tymczasem średnie roczne zarobki w tym kraju wynoszą 3,7 tys. dolarów. W Szanghaju za luksusowe mieszkanie trzeba zapłacić 19,6 tys. za metr kwadratowy przy średniej chińskiej rocznej pensji w wysokości 8,4 tys. dol. Ale luksus po indyjsku i po chińsku, ma zupełnie inny wymiar. Indyjscy deweloperzy specjalizują się w apartamentach które wręcz szokują przepychem — z basenami na balkonach i pozłacanymi klamkami. Luksus po szanghajsku, to przyzwoite mieszkanie w spokojnej dzielnicy z recepcją czynną 24 godziny na dobę z widokiem na park i małym ogródkiem na wewnętrznym patio. Za mieszkanie 70 metrowe w okolicach terenów byłego EXPO, czyli blisko centrum trzeba zapłacić przynajmniej 2 mln dolarów, czyli tyle, ile kosztuje luksusowa posiadłość na Florydzie w pobliżu pól golfowych. Tyle, że w Stanach Zjednoczonych był głęboki kryzys na rynku nieruchomości, a ceny mieszkań w Szanghaju idą cały czas w górę.
Jak wyjaśnia Liam Bailey z Knight Franka jego firma wyliczając ceny mieszkań i średnie roczne zarobki brała 5 proc. najwyższych cen w każdym z badanych 63 miast. — Między krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się istnieją ogromne różnice w zamożności obywateli. I zazwyczaj jest tak, że na początku gwałtownego wzrostu powstają gigantyczne fortuny, które pompują ceny właśnie na rynku towarów luksusowych. Potem poziomy zarobków powoli zaczynają się wyrównywać, ale mija wiele lat, kiedy powstanie klasa średnia z prawdziwego zdarzenia, która wygeneruje własne bogactwo — mówi Bailey.
W innym badaniu rynków nieruchomości wykonanym na zlecenie Lloyds TSB Bank od roku 2001 najszybciej rozwijały się rynki nieruchomości w Indiach, Rosji i Republice Południowej Afryki. W Indiach w tym czasie realnie, po korekcie na inflację ceny wzrosły o 284 proc. W tym samym czasie największe spadki zanotowano w Japonii (o 30 procent) oraz w Irlandii, gdzie nadal trwa kryzys na rynku nieruchomości, oraz w Niemczech.
źródło - [Rzeczpospolita - Nieruchomości z dnia 11-04-2012]