Pod koniec lipca Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej (MTBiGM) przedstawiło projekt założeń nowelizacji prawa budowlanego. Głównym celem jest uproszczenie i skrócenie budowy. MTBiGM przewiduje, że po ich wprowadzeniu procedury budowlane skrócą się o 45 dni, a w dużych miastach nawet o 74 dni.
Szacuje się, że uproszczone zasady uzyskania pozwolenia na budowę będą dotyczyły około 48 tys. inwestycji.
— Ożywienie na rynku nieruchomości powoduje powrót pomysłów na zmiany, np. zniesienie obowiązku posiadania pozwolenia na budowę przez inwestorów indywidualnych, planujących budowę małego domu. Nic tak nie powstrzymuje człowieka przed zrobieniem pochopnego ruchu jak świadomość odpowiedzialności, dlatego moim zdaniem pozwolenia na budowę powinny być utrzymane — uważa Sławomir Horbaczewski, wiceprezes Marvipolu.
Zniesienie pozwolenia na budowę niektórych domów jednorodzinnych jest najistotniejszą zmianą zaproponowaną przez MTBiGM. Konieczne będzie jedynie zgłoszenie budowy z dołączonym projektem budowlanym. Odpowiedni urząd, do którego inwestor złoży wniosek, będzie miał 30 dni na ewentualne wniesienie sprzeciwu do zgłoszenia. Niezgłoszenie sprzeciwu w tym czasie będzie traktowane jako milcząca zgoda na rozpoczęcie budowy.
— Pomysł skrócenia procedur i ułatwienia uzyskania pozwolenia na budowę wydaje się dobry. Problemem mogą być jednak przyjęte założenia. Urzędnicy będą mieli 14 dni na ocenę czy do wniosku złożono wszystkie niezbędne dokumenty i na wezwanie do uzupełnienia wniosku (obecnie nie ma obowiązującego terminu na wezwanie do uzupełnienia dokumentacji — przyp. red.) i 30 dni na ewentualne wniesienie sprzeciwu do zgłoszenia. Te zbyt krótkie terminy mogą spowodować, że urzędnicy, chcąc przeciwdziałać ewentualnym złym projektom, ale mając za mało czasu, będą zgłaszali sprzeciw nawet do projektów spełniających wszystkie wymagania, tak na wszelki wypadek.
Terminy powinny być takie, by możliwa była rzetelna weryfikacja projektu budowlanego — przestrzega Leszek Nowina-Witkowski, adwokat, wspólnik w kancelarii NWS Adwokaci Nowina-Witkowski, Szperl i Wspólnicy.
Prawa i obowiązki
Budowa bez pozwolenia będzie musiała uwzględniać wytyczne miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego lub decyzji o warunkach zabudowy. Niezgodność zgłoszonego projektu z zapisami planów miejscowych będzie podstawą do sprzeciwu wobec inwestycji. Inwestor jeszcze przed zgłoszeniem budowy w urzędzie będzie miał obowiązek wywieszenia na terenie inwestycji tablicy informacyjnej lub poinformowania wszystkich sąsiadów o zamiarze budowy, a potwierdzenie poinformowania dostarczyć do urzędu razem ze zgłoszeniem i projektem budowlanym. Po zgłoszeniu przez inwestora zamiaru rozpoczęcia budowy, urzędnicy będą mieli 3 dni na opublikowanie informacji w Biuletynie Informacji Publicznej. Od tego momentu właściciele sąsiednich nieruchomości będą mieli 14 dni na zgłoszenie sprzeciwu.
— Uproszczony sposób uzyskiwania dorozumianej zgody na budowę dotyczył jedynie inwestycji, w których nie ma sąsiadów lub nie są oni stronami w postępowaniu. Będą oni mieli 14 dni od ogłoszenia o planowanej inwestycji w BIP na zgłoszenie sprzeciwu, ale żeby ich wniosek został uwzględniony, będą musieli wykazać interes prawny, czyli udowodnić, że budynek, który ma powstać, będzie miał wpływ również na ich działkę. Ponieważ ocena, czy ktoś ma interes prawny do występowania w postępowaniu o pozwolenie na budowę, jest dokonywana wraz z rozpoznawaniem całej sprawy, może się okazać, że postępowanie z wniosku sąsiada w istocie zastąpi postępowanie o pozwolenie na budowę, którego ustawodawca chciałby, wprowadzając te zmiany w odniesieniu do małych projektów, uniknąć — wyjaśnia Leszek Nowina-Witkowski.
Dużym ułatwieniem dla inwestorów będzie uproszczenie formalności związanych z projektem budowlanym. Na etapie zgłoszenia zamiaru rozpoczęcia budowy nie będzie trzeba dołączać oświadczeń o zapewnieniu dostaw energii, wody, ciepła, gazu, odbioru ścieków oraz o warunkach przyłączenia obiektu do odpowiednich sieci. Inwestor będzie musiał dostarczyć te dokumenty dopiero, starając się o pozwolenie na użytkowanie.
— Nie sądzę, by zniesienie obowiązku uzyskiwania pozwoleń na budowę przyczyniło się do znaczącego zwiększenia liczby osób samodzielnie budujących domy dla siebie czy na sprzedaż. Zarówno standard, jak i jakość mogą się wtedy pogorszyć, gdyż na rynku pojawią się tzw. deweloperzy jednego projektu, którzy bez pieniędzy klientów i nie rozpoczynając jeszcze sprzedaży, wybudują co nieco, po czym sprzedadzą, a nabywcy zorientują się, że coś jest nie tak w tych domach kiedy będzie za późno, bo po chwilowym deweloperze bardzo łatwo zatrzeć ślad — ocenia Sławomir Horbaczewski.
źródło - [Puls Biznesu z dnia 29-10-2013]