Tysięcy lokatorów nie stać na wykupienie swoich lokatorskich mieszkań na własność. Zamiast spodziewanych kilku złotych muszą zapłacić nawet kilkadziesiąt tysięcy. Uwłaszczenia opóźniają także same spółdzielnie, wydłużając rozpatrywanie wniosków.
Obowiązujące od miesiąca nowe zasady przekształcania mieszkań lokatorskich we własność nie są przestrzegane przez władze wielu spółdzielni. Część spółdzielców musi też płacić dużo więcej za uwłaszczenie z powodu niekorzystnych zasad kredytowania budowy ich mieszkań.
Prezesi bronią się
W prokuraturze rejonowej w Mysłowicach toczy się postępowanie przeciwko tamtejszej spółdzielni mieszkaniowej.
- Władze spółdzielni nie przyjmowały żadnych wniosków oprócz tych, które obwarowały własnymi zapisami i zastraszały spółdzielców ogromnymi kosztami przekształceń. Tuż przed podpisywaniem umowy przedstawiano też wnioskodawcom kilkustronicowe protokoły uzgodnień, które były bardziej niezrozumiałe niż akty notarialne - mówi Janusz Tarasiewicz z Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców.
Członkowie innych spółdzielni mają też problemy z odmową uwłaszczenia z powodu zaskarżenia uchwały o odrębnej własności.
- Zgodnie z nowymi przepisami nie może to być przeszkodą przy uwłaszczaniu spółdzielców. Ale prezesi nie chcą wziąć na siebie odpowiedzialności za źle przygotowane uchwały. Wiedzą, że jeżeli przegrają, to będą musieli na własny koszt skorygować wszystkie akty notarialne - wyjaśnia Jadwiga Hennig, prezes Obywatelskiego Stowarzyszenia Uwłaszczeniowego i Obrony Praw Mieszkańców.
Więcej zapłacimy u notariusza
Spółdzielnie zawyżają koszty związane z podpisywaniem umów przenoszących własność lokali.
- Złożyłam wniosek o przekształcenie mieszkania lokatorskiego w odrębną własność. Spółdzielnia wyliczyła, że muszę zapłacić 1010 zł za akt notarialny (tłumacząc to jakimiś kruczkami prawnymi). Mimo to wiem, że sporządzenie takiego dokumentu musi kosztować 1/4 minimalnego wynagrodzenia (234 zł). Kto ma rację? - pyta w liście do Gazety Prawnej Gabriela Kurzawa z Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
- Spółdzielnia, która zwraca się do notariusza, powinna otrzymać pełną informację co do kosztów i innych związanych z przekształceniem prawa do lokalu. Nie zapominajmy, że pobiera on też opłaty za założenie księgi wieczystej. Z kolei do opłaty notarialnej dolicza się VAT i koszty wypisów. Łącznie suma opłat nie powinna być jednak większa niż 900 zł - wyjaśnia Czesława Kołcun, Prezes Izby Notarialnej w Warszawie.
Drogie umorzenie kredytu
Lokatorzy ubiegający się o własność zajmowanego mieszkania spodziewają się, że nominalna kwota kredytu przypadająca na lokal to kilka lub co najwyżej kilkadziesiąt złotych. Wielu zostaje niemiło rozczarowanych, gdy okazuje się, że są to sumy zdecydowanie wyższe.
- W spółdzielni mieszkaniowej otrzymałem informację, że przekształcenie będzie mnie kosztowało prawie 7 tys. zł. Nie potrafię niestety rozszyfrować, skąd te rozbieżności i dlaczego są one tak duże - zastanawia się Marek Krasnowski ze Spółdzielni Mieszkaniowej Bytów.
W zależności od tego, w jakim okresie brano kredyt na budowę mieszkania, to jego umorzenie wynosiło 50 proc. (umowy do końca 1988 roku) lub 30 proc. (umowy po 1989 roku). Kwotę umorzoną kredytobiorcy (teraz wartość nominalną) budżet przekazywał do banku. Przy wyodrębnieniu własności lokalu należy oddać ją z powrotem do budżetu.
- Koszty budowy są zawsze przypisane poziomowi cen z momencie powstawania inwestycji. Nominały są różne dlatego, że na początku lat 90. wielokrotnie wzrastały koszty budowy. Teraz może się zdarzyć nawet tak, że ci, którzy mieli umorzone 50 proc., zapłacą 3 zł, a ci, co mieli umorzone 30 proc., będą musieli zapłacić 7 tys. zł - tłumaczy Stanisława Mach, prezes SM Projekt w Gorzowie Wielkopolskim.
Trzy miesiące to za mało
Nowe przepisy nakładają na spółdzielnie obowiązek przeniesienia własności mieszkania w ciągu trzech miesięcy od dnia złożenia wniosku o przekształcenie. Przekroczenie tego terminu jest dopuszczalne tylko ze względu na nieuregulowany stan gruntów, na których znajdują się spółdzielcze bloki. Spółdzielnie już zapowiadają, że przekroczenie terminów przy przenoszeniu własności lokali w większości przypadków będzie nieuniknione.
- W samej Warszawie jest ponad 130 tys. mieszkań lokatorskich i załóżmy, że tylko w pierwszym etapie z wnioskiem o przekształcenie wystąpi 60 tys. osób. Biorąc pod uwagę liczbę notariuszy, to średnio przypadnie na każdego blisko 400 umów. Jeżeli notariusz nie zajmowałby się żadnymi innymi sprawami, musiałby pracować półtora miesiąca tylko nad tymi umowami. Trzy miesiące na całą procedurę to za mało - mówi Ryszard Jajszczyk, dyrektor Biura Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP.
Kolejek nie będzie
Inaczej przedstawiają tę sytuację notariusze.
- Do tej pory nie wpłynęła żadna informacja, która wskazywałaby na występowanie jakichkolwiek nieprawidłowości - mówi Czesława Kołcun.
Jej zdaniem osoby, które chcą dokonać przekształcenia własności lokalu, nie muszą czekać w kolejce. W tej chwili taki problem nie występuje, nic też nie wskazuje na to, że może pojawić się w przyszłości.