W dużych miastach deweloperzy mają do sprzedania 20 tysięcy mieszkań w budowie. Kuszą obniżkami i promocjami
autor zdjęcia: Rafał Guz źródło: Fotorzepa– Takiej sytuacji już dawno na rynku nie było. Hossa definitywnie się skończyła. O kilkudziesięcioprocentowych zyskach osiąganych rocznie na mieszkaniach należy zapomnieć – podkreśla Maciej Dymkowski, dyrektor zarządzający firmy doradczej redNet Consulting.
– Widać przegrzanie koniunktury w mieszkaniówce. Deweloperzy mają coraz większe problemy ze sprzedażą nowych inwestycji, a nieuzbrojone działki oferowane po niebotycznych cenach już się nie sprzedają – dodaje dr Bogusław Półtorak, główny ekonomista portalu finansowego Bankier.pl.
Lokale czekają na chętnych, a klienci wcale się nie spieszą, by je kupować. Powód: w ciągu 2006 roku cena metra kwadratowego wzrosła nawet o kilkadziesiąt procent. Niektóre warszawskie czy krakowskie osiedla okazały się droższe niż porównywalne w Europie Zachodniej, gdzie zarobki są wyższe niż u nas.
– W Warszawie czeka na klientów na rynku pierwotnym ok. 8,5 tys. lokali, we Wrocławiu – od 2,5 do 3 tys., w Krakowie – 2 tys., w Trójmieście – 2 tys., w Poznaniu – 1,5 tys., a w Łodzi – 1,6 tys. Natomiast w aglomeracji katowickiej nowych projektów dopiero przybędzie, bo od początku roku wydano tam 120 pozwoleń na budowę – wylicza Dymkowski.Tymczasem klienci nie są już skłonni kupować po zawyżonych cenach mieszkań na etapie dziury w ziemi. Dlatego w dużych miastach po wakacjach rozpoczęły się promocje, np. garaż za darmo, obniżka stawek za lokale w drugim etapie inwestycji z 9,5 do 8 – 9 tys. zł za mkw.– Zahamowanie wzrostu cen mieszkań w największych aglomeracjach to nie tylko chwilowa zadyszka – potwierdza Adam Henclewski, specjalista z firmy Henclewski Nieruchomości. – Korekta stawek okazała się trwalszym zjawiskiem.
źródło - [Rzeczpospolita z dnia 15-10-2007]