Już 7-8 mld zł ulokowaliśmy w lokatach i funduszach, które gwarantują ochronę kapitału, dając przy tym szansę na zysk nawet w złych czasach. A to dopiero początek boomu - mówią eksperci. Niestety, takie inwestycje często są obłożone wysokimi, ukrytymi prowizjami.
Inwestycje powiązane z gwarancją kapitału to ostatni krzyk mody w bankach, funduszach inwestycyjnych i sieciach doradców finansowych. Nic dziwnego: po czteroletniej hossie na giełdę zawitało ochłodzenie i indeksy cen akcji nie idą już w górę w tempie 40-50 proc. rocznie. Przeciwnie: notowania akcji małych i średnich spółek ostatnio wróciły do poziomu z wczesnej wiosny.
Do łask wracają więc coraz wyżej oprocentowane lokaty bankowe, część klientów ucieka do funduszy inwestujących pieniądze poza Polską. Jednak rekordy popularności biją wszelkiego rodzaju inwestycje powiązane z gwarancją kapitału - tzw. lokaty strukturyzowane oraz gwarantowane, zamknięte fundusze inwestycyjne. Kuszą szansą zarobku niezależnie od koniunktury giełdowej i to bez ryzyka strat.
Według Macieja Kossowskiego z firmy Wealth Solutions, która specjalizuje się w sprzedaży produktów strukturyzowanych, w tym roku Polacy zainwestowali w nie przynajmniej 3-4 mld zł. A serwis StructuredRetailProducts.com podaje, że na koniec ubiegłego roku polski rynek tzw. struktur miał wartość aż 2 mld euro (ok. 7,5 mld zł).
Te nowinki zrobiły już furorę w Europie Zachodniej. - W krajach starej Unii ich udział w oszczędnościach ludzi dochodzi do kilkunastu procent - mówi Piotr Zakrzewski z firmy New World Alternative Investments specjalizującej się w tzw. inwestycjach alternatywnych. U nas to na razie tylko ułamek ze 130 mld zł pieniędzy zainwestowanych w "zwykłe" fundusze i 250 mld zł tkwiących na lokatach. Ale według Zakrzewskiego w ostatnich miesiącach widać rosnące lawinowo zainteresowanie Polaków takimi inwestycjami.
Mechanizm takich lokat lub funduszy jest prosty: z każdych 100 zł większość pieniędzy - np. 85-90 zł - lokuje się w bezpieczne obligacje, które po trzech-czterech latach zapewnią klientowi zwrot zainwestowanych 100 zł. A pozostałe 10-15 zł przeznacza się na zakup tzw. opcji, na których można kilkakrotnie pomnożyć pieniądze albo wszystko stracić. Zyski nie zawsze zależą od koniunktury na giełdzie, można kupić m.in. opcje na pogodę, ceny złota czy brylantów.
Analitycy przewidują, że to dopiero początek boomu na inwestycje strukturyzowane. - W przyszłym roku Polacy mogą kupić ich nawet za 5 mld zł - szacuje Kossowski. Z informacji "Gazety" wynika, że do zaoferowania klientom lokat strukturyzowanych przymierza się np. największy w Polsce bank - PKO BP. Przy ich tworzeniu ma współpracować z brytyjskim Barclays.
Ponad 20 funduszy podobnych do lokat strukturyzowanych uruchomiło TFI KBC. - Widzimy ogromne możliwości rozwoju tego typu funduszy, szczególnie w okresach zmiennej koniunktury na giełdzie - mówi Maciej Jankowski z TFI KBC. Ostatnio towarzystwo wprowadziło na rynek zamknięty fundusz KBC Polska 2012 inwestujący w spółki z branż zarabiających na organizowaniu przez Polskę piłkarskich mistrzostw Europy .
Banki, pośrednicy i fundusze na wyścigi wprowadzają lokaty strukturyzowane, bo to dla nich kopalnia zysków. Inaczej niż w przypadku "zwykłych" lokat czy funduszy są tu duże możliwości pobierania ukrytych prowizji. Wystarczy przeznaczyć na zakup opcji tylko 5 zł zamiast 10 zł. Tańsza opcja to mniejszy zarobek klienta, ale ten się o tym nigdy nie dowie, bo mechanizm naliczania zysku z lokaty jest zwykle skomplikowany.
Maciej Kossowski ubolewa, że na rynku nie ma standardu prezentowania parametrów takich lokat i funduszy. - Z moich obserwacji wynika, że te oferowane w Polsce są często obłożone znacznie wyższymi ukrytymi kosztami niż podobne produkty w Europie Zachodniej - mówi ekspert Wealth Solutions.
Rafy ukryte są też w konstrukcji niektórych lokat. - Niedawno duży bank wypuścił lokatę, z której maksymalny zysk nie ma prawa wynieść więcej niż jedną dziesiątą tego, o ile wzrośnie cena akcji spółek, na których lokata się opiera - dodaje Kossowski. Owszem, jest gwarancja kapitału, ale jeśli dana spółka wzrośnie o 50 proc., to klient i tak dostanie z tego tylko 5 proc.
Ostatnio w modzie są lokaty "ekologiczne", związane z ochroną środowiska, zmianami klimatycznymi czy alternatywnymi źródłami wytwarzania energii. Dwie takie lokaty wprowadziła firma NWAI, kolejne Citibank i Fortis.
źródło - [Gazeta Wyborcza z dnia 11-12-2007]