Mieszkanie na Wynajem, Legnica
1 290 zł +czynsz
Nie tylko w aglomeracjach Zdaniem Jarosława Szanajcy, prezesa Dom Development, w 2007 roku ceny mieszkań będą rosły średnio o 7-10 proc. – Najsilniejszego wzrostu cen mieszkań, na poziomie 20-30 proc., można spodziewać się w dynamicznie rozwijających się miastach, takich jak Łódź czy Katowice. Podobnie będzie we Wrocławiu, mimo że tam ceny w 2006 roku i tak już mocno podskoczyły – prognozuje Dariusz Karbowniczak z agencji nieruchomości Ober-Haus. Według analityków REAS Konsulting, w bieżącym roku znacząca fala podwyżek cen przewinie się przez Rzeszów, Szczecin i Olsztyn, natomiast spowolnienia tempu wzrostu można oczekiwać w Warszawie i Krakowie. Galopujący wzrost cen to również coraz większy problem mniejszych miast. Tam deficytowym towarem są zwłaszcza mniejsze lokale – do 50 mkw., które rozchodzą się jak świeże bułeczki. – W mieszkaniówce sprzedaje się w zasadzie wszystko, co się pojawi. Rynek jest wciąż nienasycony. Klienci najbardziej poszukują 2–3-pokojowych mieszkań o niedużym metrażu. W ubiegłym roku ceny w Koszalinie wzrosły o około 35 proc. Czy w tym roku ceny wzrosną, zależeć będzie od tego, czy zwiększy się dostępność terenów pod zabudowę wielorodzinną. Jeżeli grunty już się pojawiają, osiągają ogromne ceny, co przekłada się na cenę mieszkania na rynku pierwotnym, w ślad za czym w górę idą ceny mieszkań na rynku wtórnym – mówi Tomasz Galicki z koszalińskiej agencji nieruchomości Ankam. Jego zdaniem w tym roku w Koszalinie można spodziewać się podwyżek na poziomie 10–15 proc. W Zamościu już od stycznia ceny podskoczyły średnio o 30 proc. Z kolei agenci nieruchomości z Legnicy szacują, że w ich mieście ceny nie powinny drastycznie wzrosnąć – najwyżej 10 proc., ale tylko dlatego, że w 2006 roku doszło do drastycznych, nawet 70-procentowych podwyżek. Przyczyna tak wysokiego wzrostu wydaje się prosta – z różnych powodów deweloperzy nie są w stanie zaspokoić ogromnego popytu na mieszkania. Z szacunków GUS i resortu budownictwa wynika, że deficyt przekracza 1,5 mln mieszkań. Tymczasem rocznie do użytku oddawanych jest tylko około 100 tys. nowych lokali. Za ten stan rzeczy deweloperzy winią rządzących, a program 3 mln mieszkań uważają za obietnicę bez pokrycia.
Przepisy trzeba zmienić – W ubiegłym roku rząd i parlament nie zrobili nic, żeby stworzyć lepsze warunki dla rozwoju budownictwa mieszkaniowego. Jedyne działanie – szkodliwe – to likwidacja ulgi odsetkowej – przekonuje Jacek Bielecki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Zdaniem Związku potrzebna jest zmiana całej palety przepisów: o planowaniu przestrzennym, budowlanym i ochronie środowiska. Ponadto Ministerstwo Finansów zwleka ze zdefiniowaniem tzw. budownictwa społecznego, które pozwoliłoby na utrzymanie od 2008 roku preferencyjnej 7-procentowej stawki VAT przy zakupie mieszkań. Mówi się o zawężonej definicji, którą objęte mają być mieszkania do 120 mkw. powierzchni, ale i ona – zdaniem ekspertów – nie ostudzi nastrojów zakupowych i nie zahamuje podwyżek.
Kredyty bardziej dostępne Nic nie wskazuje też na to, że banki ograniczą akcję kredytową, która w największym stopniu napędza popyt na mieszkania. Banki konkurują ze sobą już nie tylko ceną kredytu, ale też wydłużaniem okresu kredytowania czy finansowaniem ponad 100 proc. wartości nieruchomości. Rozwiązania propopytowe zaproponował też rząd w postaci kredytów z dopłatą. Ze względu jednak na wiele ograniczeń przy udzielaniu wsparcia, z tego pomysłu znaczna część osób kupujących mieszkania nie skorzysta.
ZE STRONY PRAWA