Przy tak wysokiej inflacji jak obecna tylko lokaty oprocentowane powyżej 5,6 proc. rocznie chronią realną wartość naszych pieniędzy. Niestety, można je znaleźć tylko w co piątym banku
Z ostatnich szacunków Ministerstwa Finansów wynika, że w lutym roczna inflacja wyniosła 4,6 proc. To ponad dwa razy więcej niż latem 2007 r., kiedy ledwie przekraczała 2 proc. Eksperci twierdzą, że to jeszcze nie koniec i wskaźnik wzrostu cen może niedługo przebić barierę 5 proc. Nie przekonują ich zapowiedzi NBP, że w drugiej połowie roku inflacja zacznie spadać.
To fatalna wiadomość nie tylko dla naszych domowych budżetów (bo za pensję możemy coraz mniej kupić), ale i dla naszych oszczędności gromadzonych w bankach. Z obliczeń "Gazety" wynika, że już zdecydowana większość z 275 mld zł naszych złotówek leżących na lokatach realnie traci na wartości.
Co prawda najwyższe na rynku lokaty roczne - te spod znaku Getin Banku, AIG Banku oraz Toyota Banku - jeszcze wygrywają z inflacją, dając 6,5-6,2 proc. nominalnego zysku. Ale już ponad połowa banków - w tym niemal wszystkie największe, np. Pekao, PKO BP, BZ WBK - w ramach standardowych ofert oferuje mniej niż 4,6 proc., czyli obecny wskaźnik wzrostu cen. Jeśli te proporcje się nie zmienią, banki nie będą chronić naszych oszczędności przed inflacją.
Podatek Belki gwoździem do trumny
Te wyliczenia nie obejmują jeszcze 19-proc. podatku Belki, który płacimy od każdej złotówki zarobionej na lokatach. Danina dla fiskusa sprawia, że z 10-tysięcznej lokaty oprocentowanej np. na 6 proc. rocznie do ręki dostaniemy nie 600 zł odsetek, jakby wynikało z tego, co bank pisze na plakatach i w reklamach, ale tylko 486 zł. A więc realnie zarobimy tylko niecałe 4,9 proc.
Z naszych obliczeń wynika, że tylko siedem z 30 największych banków w Polsce oferuje dziś za standardową lokatę roczną odsetki wystarczająco wysokie, by w kieszeni klienta, po odprowadzeniu podatku, zostało więcej, niż wynosi wskaźnik inflacji.
Co to oznacza? Nawet po zainkasowaniu naliczonych przez bank odsetek będziemy mogli kupić za swoje pieniądze mniej towarów i usług niż przed założeniem lokaty.
Jeszcze gorzej mają się pieniądze, które trzymamy na popularnych kontach oszczędnościowych. Nawet najlepsze z nich - w Eurobanku, który daje 5,55 proc. rocznie, i w Polbanku EFG, oferującym 5,5 proc. - nie chronią naszych pieniędzy przed zębem inflacji.
Wkładając 10 tys. zł na konto oszczędnościowe w Eurobanku, za rok wyjmiemy (po opodatkowaniu) tylko 450 zł. Ten zysk, 4,5 proc., będzie więc symbolicznie niższy od obecnej inflacji. A to przecież najlepsze konto oszczędnościowe na rynku. Co mają powiedzieć np. klienci banku ING, których oszczędności na bardzo popularnym Otwartym Koncie Oszczędnościowym dają nominalnie tylko 4,5 proc.?
Co prawda banki okresowo organizują promocje, w których oferują znacznie wyższe oprocentowanie niż średnia rynkowa - np. ostatnio Getin Bank ostro reklamuje lokatę dającą 7 proc., a PKO BP nęcił Max Lokatą na 6 proc. - ale zwykle są w nich zaszyte pewne haczyki. Albo pieniądze trzeba zablokować na dłużej niż rok, albo przez kilka tygodni leżą na rachunku banku bez oprocentowania.
Inflacja ucieka, banki nie chcą gonić
Najgorsze jest to, że sytuacja z miesiąca na miesiąc jest mniej korzystna dla oszczędzających. Banki, choć stale podwyższają oprocentowanie lokat, coraz wyraźniej przegrywają z inflacją. Jeszcze w grudniu 2007 r. spośród 30 największych banków 18 oferowało za lokaty roczne (dla kwoty 10 tys. zł) nominalną stawkę wyższą niż wskaźnik inflacji. Dziś takich banków jest 15.
Jeszcze smutniej wyglądają statystyki uwzględniające podatek Belki. Cztery miesiące temu co trzeci z największych banków dawał odsetki netto (po odprowadzeniu podatku) wystarczające do tego, by pobić inflację, a dziś już tylko co piąty!
Marek Juraś, analityk domu maklerskiego BZ WBK, nie daje nadziei na zmianę. - Oprocentowanie lokat jest już najwyższe od kilku lat, a banki przy jego ustalaniu nie kierują się rosnącą inflacją, lecz poziomem stóp procentowych NBP - uważa Juraś.
Czy one wzrosną? Większość analityków przewiduje, że tak. Michał Macierzyński, analityk portalu Bankier.pl: - Oprocentowanie lokat rośnie od dłuższego czasu i nie spodziewam się zahamowania tego trendu w najbliższych miesiącach. Banki nadal będą potrzebowały pieniędzy na kredyty, a te mogą pozyskać właśnie z depozytów - mówi Macierzyński. Zwraca też uwagę, że część banków nie zdążyła jeszcze zareagować na ostatnią, lutową podwyżkę stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.
- Największy problem w tym, że trudno mówić dzisiaj o sensownej alternatywie dla lokat - mówi Macierzyński. - Na obligacjach nie zarobimy za wiele, a na giełdzie można jeszcze stracić. Nie ma więc co pochopnie przenosić pieniędzy i cierpliwie czekać, oprocentowanie pewnie jeszcze pójdzie w górę.
źródło - [Gazeta Wyborcza z dnia 06-03-2008]