Prezesi spółdzielni celowo blokują uwłaszczenie - uważają spółdzielcy, którym ustawodawca w ubiegłym roku obiecał tanie mieszkania. - To ustawa jest bublem - oponują prezesi
Nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, która weszła w życie 31 lipca 2007 r., miała oznaczać rewolucję dla ok. 800 tys. rodzin mieszkających w spółdzielniach. Nowe przepisy dały im możliwość przekształcenia mieszkania w pełną własność za symboliczną kwotę. Spółdzielca, który zajmuje mieszkanie lokatorskie i spłacił koszty jego budowy, może się stać właścicielem po dopłaceniu nominalnej kwoty umorzonego przez państwo kredytu (w praktyce to często kilkaset złotych). Zarządy spółdzielni dostały trzy miesiące na podpisanie umowy od momentu złożenia wniosku przez chętnych na uwłaszczenie. Zgodnie z ustawą opieszałym, którzy terminu nie dotrzymają, grożą kary - grzywny, a nawet ograniczenia wolności.
Zła wola prezesów?
Od wejścia ustawy minęło ponad osiem miesięcy, ale zamiast rewolucji jest bałagan i jak na razie mieszkania wykupiła tylko część chętnych. Dla przykładu około 1 tys. na 4 tys. wniosków zrealizowała Poznańska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Inna duża spółdzielnia - Przylesie w Koszalinie - na 2,5 tys. wniosków zrealizowała ok. 400.
Lokatorzy spółdzielczych mieszkań w całym kraju skarżą się, że prezesi celowo odwlekają lub wręcz uniemożliwiają im uwłaszczenie. Dla wielu spółdzielni może ono bowiem oznaczać koniec ich istnienia. Tadeusz Borowiecki, szef Stowarzyszenia Obrony Spółdzielców w Płocku: - Właściciele będą mogli zakładać wspólnoty mieszkaniowe i wybrać sobie dowolnego administratora. Pracę tym samym stracą prezesi, ich zastępcy, liczna administracja, członkowie rad nadzorczych...
Lidia Staroń, posłanka PO, założycielka Stowarzyszenia Obrony Spółdzielców: - Widzę bardzo dużo złej woli u prezesów. Znam przypadki, że żądają od chcących się uwłaszczyć spółdzielców bezzasadnych opłat, np. za zaświadczenie o niezaleganiu z czynszem. Czasem bezprawnie wpisują do aktów notarialnych klauzule nakazujące lokatorowi zwrot kosztów ocieplenia budynku, choć było ono finansowane z funduszu remontowego. Wpisują też klauzule zapewniające spółdzielni dalsze administrowanie budynkiem.
Ustawowe pułapki
Prezesi przekonują, że winny kłopotów jest ustawodawca. Kazimierz Okińczyc, prezes koszalińskiego Przylesia, twierdzi, że uwłaszczenie może mu zająć nawet pięć lat. - Tyle czasu może trwać podpisywanie aktów notarialnych, bo tylko dwie kancelarie notarialne zgodziły się z nami współpracować. Nic na to nie poradzimy.
Krzysztof Szczurowski, prezes warszawskiej SM Bródno, zamierza natomiast przekształcić mieszkania wszystkich chętnych w ciągu trzech miesięcy. Jego spółdzielnia podpisuje ok. 400 aktów miesięcznie. - Współpracujemy z ośmioma kancelariami. Mamy też 15 pełnomocników, którzy się tym zajmują - tłumaczy.
Bródno przygotowało do tej pory ok. 1 tys. wniosków, 2 tys. czekają na swoją kolej. - Największe problemy mamy z urzędnikami, którzy nie chcą nam zatwierdzić podziałów kilku nieruchomości, bo za mało będzie miejsc parkingowych. Nie biorą pod uwagę, że 30-40 lat temu, kiedy te osiedla były projektowane, były inne normy - narzeka.
Przyznaje, że wielu innych prezesów ma też problem ze znalezieniem notariuszy. - W ustawie została określona jedna taksa dla spółdzielczych mieszkań niezależnie od wartości, więc dla notariuszy to nie jest najlepszy interes.
- Spółdzielnie nie przeciągają uwłaszczenia bez uzasadnionych powodów. Trzymiesięczny termin na przekształcenie mieszkania jest za krótki - uważa Michał Tokłowicz, zastępca prezesa PSM w Poznaniu. I wylicza kolejne trudności: konieczność wykupienia od miasta gruntów pod budynkami (większość z nich spółdzielnia ma w wieczystym użytkowaniu) czy dokonanie geodezyjnego podziału nieruchomości na jednobudynkowe.
Sęk w tym, że zarządy miały siedem lat na uporządkowanie spraw związanych z własnością i podziałem gruntów (a przekształcać mieszkania można też, gdy ziemia znajduje się w wieczystym użytkowaniu). Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych weszła w życie już w 2001 r. i od tego czasu spółdzielcy mogą się uwłaszczać. Nowelizacja z lipca 2007 r., która dała możliwość wykupu za przysłowiową złotówkę, miała przyspieszyć ten proces. - Nie spaliśmy przez ten czas. Gdybyśmy się zabrali do podziału nieruchomości dopiero w ubiegłym roku, to bylibyśmy w lesie - przyznaje Szczurowski.
Posłanka Staroń: - Ale wiele zarządów nic nie zrobiło przez ten czas. I nie było żadnych możliwości, żeby je przymusić do działania. Dlatego w nowelizacji wprowadziliśmy sankcje karne.
Od sądu do... sądu
Tadeusz Borowiecki, szef Stowarzyszenia Obrony Spółdzielców w Płocku: - Tylko na Mazowszu do prokuratury trafiło kilkaset zawiadomień o popełnieniu wykroczenia przez zarządy. Zdecydowana większość z nich została umorzona. Policjanci, do których ostatecznie trafiają wnioski, mają kłopot z udowodnieniem zarządom zupełnego braku działania, a tylko w takim przypadku mogliby wymierzyć karę.
Ewa Piotrowska, rzeczniczka prasowa prokuratora generalnego: - Decyzje prokuratury są na bieżąco kontrolowane przez sąd. Spółdzielca, który uważa, że umorzenie jest bezpodstawne, może w sądzie złożyć zażalenie.
Bogusław Hałuszczak, członek poznańskiej SM Jeżyce, już dwukrotnie kierował do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia przez prezesów podpisane przez 125 członków jego spółdzielni. - Ta ustawa to martwy przepis. Po raz kolejny spółdzielcy zostali oszukani - ocenia. Pierwszą sprawę prokuratura umorzyła, drugą przesłała policji do ewentualnego rozpatrzenia. Hałuszczak zaskarżył więc w sądzie decyzję prokuratury. Ale sąd uznał, że wykroczeniem powinna się zająć policja.
Do poznańskiej policji wpłynęło jak dotąd blisko 200 zawiadomień od spółdzielców. Niemal wszystkie zostały umorzone. - Każde analizowaliśmy, ale policjanci nie dopatrzyli się winy umyślnej lub nieumyślnej spółdzielni - mówi Zbigniew Paszkiewicz, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. Jak tłumaczą policjanci, prezesi przekonali ich, że chcą uwłaszczać, ale nie mogą, bo są w trakcie wykupu gruntów od miasta.
Są jednak wyjątki. Bo sprawa Hałuszczaka nie zakończyła się umorzeniem. Wniosek policji o ukaranie prezesów trafił w ubiegłym tygodniu do sądu grodzkiego.
Zmienią przepisy?
Borowiecki zapowiada, że spółdzielcy już dwukrotnie spotykali się z posłami w sprawie kolejnej nowelizacji ustawy. - Trzeba wyeliminować luki pozwalające prezesom na nieprzestrzeganie prawa - mówi.
Tymczasem na początku roku Rzecznik Praw Obywatelskich zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego kilka przepisów noweli, m.in. zabraniający pracownikom spółdzielni zasiadania w radzie nadzorczej, zastępujący zebrania przedstawicieli walnymi zgromadzeniami. Za niezgodny z konstytucją uznał też zbyt krótki, bo 19-dniowy, vacatio legis. Natomiast kwestia sankcji karnych nie została zaskarżona.
Jak podkreśla Staroń, do Trybunału nie trafił też najważniejszy artykuł ustawy dający spółdzielcom możliwość przekształcenia mieszkania za symboliczne kwoty i ten przepis na pewno się nie zmieni.
źródło - [Gazeta Wyborcza - Dom z dnia 24-04-2008]