Pierwszy pełny tydzień lutego nie przyniesie w Polsce ważnych publikacji makroekonomicznych. W związku z tym krajowe rynki finansowe z uwagą będą śledziły wydarzenia zagraniczne.
A spośród tych najistotniejsze wydają się decyzje banków centralnych strefy euro i Wielkiej Brytanii. Jeśli chodzi o strefę euro, to po kolejnej styczniowej obniżce stóp procentowych stopa referencyjna osiągnęła tam najniższy historycznie poziom 2,0 proc.
Uzasadnieniem dla polityki luzowania stóp procentowych są błyskawicznie spadająca inflacja (w grudniu 1,6 proc. w ujęciu rocznym) oraz recesja w sferze realnej, na którą wskazują praktycznie wszystkie wskaźniki. Jednak w lutym stopy w strefie euro najprawdopodobniej pozostaną na obecnym poziomie.
Wyraźnie zasugerował to po styczniowym posiedzeniu prezes EBC J.C. Trichet. Brak redukcji w strefie euro może zostać paradoksalnie odebrany pozytywnie przez inwestorów giełdowych.
Dotychczas pojawiające się coraz gorsze informacje z gospodarek i w ślad za tym idący nieomal wyścig głównych banków centralnych w kierunku redukcji stóp procentowych zachwiały wiarą akcjonariuszy i inwestorów w stabilność systemu finansowego. W efekcie giełdy systematycznie traciły wraz z pojawianiem się kolejnych porcji złych wiadomości.
Tym razem wszyscy zdają sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec cyklu obniżek stóp, ale stabilizująco może działać już sama świadomość, że EBC z kolejną tego typu decyzją chce się wstrzymać - przynajmniej do marca, czyli do czasu poznania nowej projekcji PKB i inflacji.
Reasumując, w tej sytuacji warszawska giełda może również zyskać na odłożeniu decyzji o cięciu stóp procentowych przez EBC, aczkolwiek należy mieć świadomość, że przyczyny powodujące spadki na giełdach są o wiele głębsze i wpływ decyzji banku europejskiego może być jednie krótkotrwały.
Nieco inaczej sytuacja wygląda w przypadku decyzji Banku Anglii. W moim mniemaniu raczej nie będzie ona miała większego wpływu na polski rynek kapitałowy. Natomiast może się odbić na relacjach kursowych. Spodziewana kolejna 50-punktowa redukcja stóp procentowych do poziomu 1,0 proc. zwiększa bowiem dysparytet na rzecz złotego i stanowi potwierdzenie fatalnej sytuacji w gospodarce brytyjskiej.
Mimo że złoty traci obecnie na wartości, to wydaje się jednak, iż stoją za tym inne czynniki niż w przypadku funta. Polską walutę osłabiają negatywne nastroje wśród globalnych inwestorów i ich obawa przed nadmiernym ryzykiem.
Fakt, że wciąż jesteśmy postrzegani jako część tzw. rynków wschodzących, w warunkach światowego kryzysu gospodarczego odbija się na złotym. Wydaje się, że w średnim horyzoncie czasowym, po uspokojeniu sytuacji na rynkach finansowych, złoty powinien ponownie zyskiwać, tym bardziej biorąc pod uwagę wciąż znacząco wyższy poziom stóp procentowych w Polsce. Zgadzając się z takim założeniem, należałoby więc obecnie wstrzymać się z zakupem funtów.
źródło - [Dziennik Polska z dnia 02-02-2009]