W sumie w tym roku stopy zostały już obniżone o 100 pkt bazowych. Po styczniowej decyzji RPP 3-miesięczny WIBOR, od którego zależy oprocentowanie kredytów mieszkaniowych, spadł z poziomu 5,15% do 4,63%. Rynek oczekuje, że za pół roku miesiące WIBOR spadnie do poziomu 4,2%. W rezultacie raty kredytów hipotecznych, już istotnie niższe na skutek wcześniejszych decyzji RPP, będą nadal maleć. Dla przykładu, rata kredytu hipotecznego na kwotę 300 tys. zł (30 lat, 25% wkładu własnego), zaciągniętego w połowie ubiegłego roku, z marżą 1%, jeszcze przed miesiącem wynosiła ok. 1886 zł, przy obecnym poziomie WIBOR wynosi już 1785 zł, a w przypadku realizacji zakładanego przez rynek scenariusza spadku WIBOR do 4,2% obniży się do 1647zł.
Wzrost marż „zjada” obniżki stóp
W gorszej sytuacji znajdują się jednak osoby, które dopiero planują zaciągnąć kredyt. Co prawda spadający WIBOR wypływa na obniżenie oprocentowania także nowozaciąganych kredytów, rosną jednak marże kredytowe. Od stycznia średnia marża wzrosła bowiem z 2,3% do 2,71%, a mediana marż z 1,73% do 1,94%. W rezultacie, mimo spadku WIBOR o ok. 0,5 pkt. proc., oprocentowanie nowozaciąganych kredytów ze średnią marżą obniżyło się jedynie o 0,11 pkt. proc. (z 7,45% do 7,34%). Rata zaciąganego obecnie kredytu ze średnią marżą wynosi aż 2065 zł. Wysoka marża sprawia, że jest ona aż o 280 zł wyższa od raty kredytu zaciągniętego w połowie 2008 r.
Wybierając drogi bank, można przepłacić ratę nawet o 1100 zł
Warto jednak zaznaczyć, że istnieją obecnie znaczne rozbieżności w wysokości marż kredytowych w poszczególnych bankach. Najniższa marża wynosi bowiem jedynie 1,07% - jest to oferta Dominet Banku. Natomiast najwyższa marca to aż 6,6%. Tak wysokie marże oferuje GE Money Bank oraz Multibank, dla osób które nie skorzystają z promocji. Różnica między najwyższą i najniższą wynosi więc aż 5,53%. W rezultacie rata zaciąganego obecnie kredytu na kwotę 300 tys. zł, w zależności od banku może wynosić od 1741 zł do 2909 zł. Różnica jest więc ogromna.
Można pożyczyć coraz więcej
Dobrą wiadomością dla kredytobiorców zadłużających się w złotych jest z kolei stopniowy wzrost zdolności kredytowej. Jeszcze w styczniu średnia zdolność kredytowa 4-osobowej rodziny o dochodach 3500 zł netto wynosiła 201 tys. zł. Obecnie jest to już 213 tys. zł, czyli tyle samo, co w końcu października 2008 r. Rozbieżności w ofercie poszczególnych banków są jednak bardzo duże. Najniższą kwotę kredytu – 90 tys. zł – udzieli przykładowej rodzinie GE Money Bank. Natomiast najwyższą – aż – 332 tys. zł – bank BGŻ.
Pogarszająca się kondycja gospodarki
Powodem dzisiejszej decyzji RPP jest pogarszająca się sytuacja polskiej gospodarki. Bilans stycznia to produkcja przemysłowa niższa o 14,9% niż przed rokiem (najgorszy wynik od zmiany systemu), sprzedaż detaliczna wyższa zaledwie o 1,3% (najgorszy wynik od blisko czterech lat, a po uwzględnieniu efektu statystycznego związanego z wejściem Polski do UE, od blisko pięciu lat), bezrobocie na poziomie 10,5% (najgorszy wynik od dziewięciu miesięcy, jednocześnie wysoki skok o 1 pkt proc. w stosunku do grudnia). Spowolnieniu gospodarczemu towarzyszy jednak dosyć niejasna sytuacja w obszarze inflacji – wskaźnik cen konsumpcyjnych obniżył się do 3,1% w styczniu i znajduje się w dopuszczalnym przedziale odchyleń od celu RPP, ale jednocześnie wskaźnik cen producentów podskoczył w styczniu do 3%, poziomu najwyższego od lutego 2008 r., ponadto inflacja netto utrzymuje się na dosyć wysokim poziomie (w grudniu 4,5%).
Czynnikiem częściowo ograniczającym luzowanie polityki pieniężnej jest słaby złoty, aczkolwiek w tym przypadku sytuacja także nie jest jednoznaczna. Teoretycznie bowiem fakt pozostawania kraju w cyklu obniżek stóp procentowych może wzmagać deprecjację waluty, z drugiej jednak strony zdecydowane cięcie stóp zmniejsza oczekiwania co do przyszłych decyzji władz monetarnych. Poza tym, słabość złotego spowodowana jest przede wszystkich złym sentymentem na rynkach wschodzących i w naszym regionie.
Chwilowy koniec obligacyjnego eldorado?
Z uwagi na dzisiejszą decyzję RPP warto też bliżej przyjrzeć się sytuacji na rynku polskich obligacji skarbowych. Po bardzo silnym spadku rentowności z rekordowego poziomu 7,5% w drugiej połowie października (obligacje 10-letnie) do 5,13% w połowie stycznia, mamy jej ponowny wzrost. Obecnie dochodowość wynosi 6,08%, aczkolwiek już nieco spadła od lokalnego szczytu na poziomie 6,3% w połowie lutego. Pogorszenie nastrojów na rynku dłużnym związane jest ze złym postrzeganiem naszego regionu, spodziewaną dużą podażą obligacji w tym roku oraz wzrostem rentowności obligacji amerykańskich.. Dochodowość amerykańskich 10-latek wzrosła z 2,05% na koniec ub.r. do 2,81% obecnie, aczkolwiek w drugim tygodniu lutego zbliżyła się do 3%. Polskim obligacjom nie sprzyjają też takie doniesienia, jak wczorajsze ostrzeżenie ze strony Standard&Poor’s przed kryzysem w naszej części świata.