Polski rząd ma kolejny pomysł, jak pomóc osobom poszkodowanym przez kryzys. Sęk w tym, że jednocześnie daje to pole do popisu naciągaczom
Według szacunków Międzynarodowej Organizacji Pracy (ang. International Labour Organization) z powodu obecnego globalnego kryzysu finansowego na całym świecie pracę może stracić około 20 mln ludzi. Wygląda na to, że za sprawą pomysłów polskiego rządu, w kraju nad Wisłą może to być całkiem przyjemne.
Z projektu ustawy o "pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę" wynika, że otrzymać będzie można nawet 1200 zł dopłaty miesięcznie. Nie sposób zaprzeczyć, że pomoc osobom, które zostały dotknięte przez kryzys, jest potrzebna. Niezwykle ważne jest jednak, aby przeprowadzić ją z rozsądkiem.
Wcześniej rząd zdecydował się pomóc potrzebującym za pośrednictwem programu "Rodzina na Swoim", oferującego nawet ponad 1000 zł miesięcznie dopłaty rodzinom i osobom samotnie wychowującym dziecko, które chcą zamieszkać na swoim. Niestety, ustawy nie dopracowano i daje ona sporo możliwości wyciągnięcia pieniędzy z kieszeni podatników. Chętnych na darmową kasę nigdy przecież nie brakowało.
Tym bardziej, że wg najnowszego pomysłu wspierania zadłużonych bezrobotnych, pomoc przy spłacie kredytów ma być niezależna od zamożności klienta i dochodów pozostałych członków gospodarstwa domowego. To sprawia, że zwolniony z pracy Kowalski, który ma na utrzymaniu czteroosobową rodzinę i jest jej jedynym żywicielem, stawiany jest w tym samym szeregu z Nowakiem, którego żona pracuje na stanowisku menedżerskim i zarabia kilkanaście tysięcy złotych. Obaj dostaną po 1200 zł miesięcznie. Kowalskiemu uratuje to życie, a dla Nowaka... będzie prezentem, którym ten na pewno nie pogardzi.
Brak kryterium dochodowego to zresztą nie jedyne niedociągnięcie. Nie wiadomo też, dlaczego w projekcie w ogóle nie uwzględniono przedsiębiorców, którym przecież także może powinąć się noga. Wątpliwości budzi także skupienie się na kredytach hipotecznych. Przecież pożyczki gotówkowe częściej niż kredyty mieszkaniowe dotyczą osób mniej zamożnych i to raczej im, a nie tym, którzy zadłużyli się w banku na 30 lat, należałoby pomagać.
Na szczęście jest to dopiero projekt. Miejmy nadzieję, że medialny szum, który się wokół niego zrobił spowoduje, że twórcy go dopracują i w przyszłości program dopłat pomoże osobom rzeczywiście potrzebującym. A może lepiej w ogóle się z projektu wycofać? Wydaje się, że pieniądze te (przez trzy lata łączna pomoc ma wynieść ponad pół miliarda złotych, a uwzględniając koszt pieniądza, projekt według szacunków może kosztować 90 mln zł) bardziej efektywnie wpłynęłyby na polską gospodarkę, gdyby zainwestowano je choćby w podnoszenie kwalifikacji bezrobotnych.
PYTANIA I ODPOWIEDZI
Ustawa o „pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych udzielonych osobom, które utraciły pracę”.
Kto może dostać dopłatę?
Osoba, która straciła pracę w okresie lipiec 2008 - grudzień 2010 r. (nie wchodzą w grę: rozwiązanie umowy z woli zwalnianego i zwolnienie dyscyplinarne) oraz zarejestrowała się w Urzędzie Pracy jako bezrobotna, uzyskując przy tym prawo do zasiłku. Pomocy nie otrzymają ci, którzy - oprócz kredytowanej nieruchomości - są właścicielami innego lokalu mieszkalnego lub domu.
Ile wynosi dopłata?
Pomoc polega na spłacie rat kredytu hipotecznego, lecz wartość dopłaty nie może przekroczyć 1200 zł miesięcznie.
Jak długo można otrzymywać dopłaty?
Najdłużej przez 12 miesięcy, lecz jeśli osoba objęta pomocą znajdzie w tym czasie pracę lub uzyska inne źródło dochodu (także emeryturę lub rentę), dopłaty ustają.
Czy jest to zapomoga bezzwrotna?
Nie. Spłata pożyczki następować będzie w równych, nieoprocentowanych ratach, przez okres do ośmiu lat od momentu zakończenia przekazywania pomocy.
Czy dostanę gotówkę do ręki?
Nie. Bank Gospodarstwa Krajowego, który ma prowadzić ten projekt, będzie przelewać pieniądze prosto do banku, w którym bezrobotny ma kredyt.
źródło - [Gazeta - Dom z dnia 24-04-2009]