- Głód ziemi jest ogromny, a wolnych gruntów już na rynku nie ma. Stąd wielkie zainteresowanie przetargami Agencji Nieruchomości Rolnych. Liczba chętnych dochodzi do kilkunastu osób na przetarg. W tym roku możemy sprzedać nawet 5 tys. ha, ale zapotrzebowanie jest kilka razy większe - przyznaje Teresa Kucharska, wicedyrektor oddziału ANR w Bydgoszczy.
Od kilkunastu miesięcy ceny rosną w tempie 2,5 - 3 proc. miesięcznie. W województwie kujawsko-pomorskim średnia cena transakcyjna za hektar ziemi sprzedawanej przez ANR była w 2006 r. najwyższa w Polsce i sięgnęła 11,4 tys. zł. Dla porównania średnia dla całego kraju to 7,374 tys. zł. Drogo jest także w Wielkopolsce - 10,4 tys. zł za ha, i na Dolnym Śląsku - 9,4 tys. zł za ha. Ceny w obrocie prywatnym są jednak nawet o połowę wyższe. I nic nie wskazuje na to, że będą spadać. Agencji Nieruchomości Rolnych zostało tylko ok. 400 tys. ha. Jedynie czterokrotnie więcej, niż sprzedano w ubiegłym roku.
Na dodatek kolejki chętnych do zakupu ziemi ustawiają się w całym kraju. - W pierwszym kwartale 2006 r. sprzedaliśmy 1 tys. ha, a w ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku już 4 tys. - wylicza Stanisław Stępień, dyrektor oddziału ANR w Szczecinie.
Ostatnia szansaCeny średnie nie oddają rzeczywistych stawek, jakie ziemia rolna osiąga na przetargach nieograniczonych. Na początku kwietnia olsztyński oddział agencji sprzedał działkę rolną liczącą 2,2 ha leżącą nad Jeziorakiem (ale bez linii brzegowej) w cenie 140 tys. zł za 1 ha. Kupiła ją spółka z Kujaw.
- Tego typu transakcjom sprzyja bałagan w gminnym planowaniu przestrzennym. Planów zagospodarowania nie ma, więc właściciel atrakcyjnej działki robi kilka tysięcy złotych darowizny na rzecz gminy, a ta odwdzięcza się przekwalifikowaniem działki na budowlaną - wyjaśnia Kazimierz Polkowski, kierownik sekcji gospodarowania zasobem w olsztyńskim oddziale ANR.
Po kilkadziesiąt tysięcy złotych gotowi są też płacić rolnicy -uczestnicy przetargów ograniczonych. Tuż przed Wielkanocą Zygmunt Kołpacki z Osetna na granicy Kujaw i Pojezierza Iławskiego wygrał przetarg na 9,3 ha agencyjnego gruntu. W licytacji pokonał pięciu konkurentów, oferując najwyższą cenę - 27 tys. zł za 1 ha.
- Od dawna chciałem kupić tę działkę, bo znajduje się 100 metrów od moich zabudowań. Ale agencja nie sprzedawała. Dopiero teraz ogłosiła przetarg. Jadąc do Olsztyna, wiedziałem, że muszę tę ziemię kupić za każdą cenę, bo to ostatnia szansa - argumentuje Zygmunt Kołpacki. Dzięki ostatniemu zakupowi jego gospodarstwo powiększyło się do 40 ha. Rolnik ma świadomość, że tylko większy areał gwarantuje rozwój i większy dostęp do pieniędzy Unii.
Dzierżawcy walczą o swojeZ kupnem ziemi spieszą się także dzierżawcy mający zapisane w umowach prawo pierwokupu. Ceny rosną tak szybko, że niedługo nie będzie ich stać na odkupienie gruntów. Agencja zgadza się na sprzedaż, jeżeli nie dotyczy ona tzw. gruntów atrakcyjnych, a dzierżawca nie zalega z czynszem.
- Grunty rolne tzw. atrakcyjne wyłączamy ze sprzedaży ograniczonej do otwartych przetargów. Chodzi o uzyskanie ceny wolnorynkowej za ziemię nad jeziorami, niedaleko miast czy inwestycji drogowych oraz za taką, na której zalegają cenne kopaliny - tłumaczy politykę agencji jej wiceprezes Waldemar Humięcki.
Tylko w dwóch największych oddziałach -olsztyńskim i zachodniopomorskim - takich gruntów jest w sumie 36 tys. ha. Wraz ze wzrostem zainteresowania przetargami rosną też ceny czynszu dzierżawnego. W 2005 r. średni roczny czynsz w agencji wynosił 150 zł za 1 ha, w 2006 r. już 175 zł za 1 ha. Najdrożej było na Dolnym Śląsku i w Wielkopolsce.
- W wypadku dzierżawcy agencyjne procedury przygotowania do sprzedaży trwają długo - nawet ponad rok. Dlatego jako federacja domagamy się, by dobrzy dzierżawcy mieli przedłużane dzierżawy nie na pięć, ale na 20 lat, co da im poczucie stabilności. Postulujemy też wyłączanie z dzierżaw do 20 proc. ziemi do sprzedaży dla rolników oraz ustalanie czynszów na podstawie analiz ekonomicznych, a nie z sufitu - wylicza Mariusz Olejnik, prezes Federacji Związków Pracodawców-Dzierżawców i Właścicieli Rolnych.
Związek zawodowy dłużnikówNiektórzy dzierżawcy starają się zarobić kosztem państwa. Głównie dotyczy to tych, którzy zadłużyli się wcześniej w agencji, głównie nie płacąc czynszów za dzierżawione grunty. Na Warmii i Mazurach kilku dłużników założyło związek zawodowy i wystąpiło do polityków PiS z donosem na dyrektora oddziału w Olsztynie. Napisali, że dyrektor nie chce sprzedawać ziemi polskim chłopom.
- Każdy z tych "związkowców" jest nam winien pieniądze i ma komornika na karku - opowiada Zygmunt Komar, dyrektor ANR w Olsztynie.
Dzięki donosom chcą odzyskać zajętą przez komornika ziemię, odkupić ją, a następnie podzielić na działki budowlane. Cena metra kwadratowego takiej działki jest nawet dwudziestokrotnie wyższa niż gruntów rolnych.
IWONA TRUSEWICZ