Jeszcze w I kwartale Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej uruchomi program dopłat do kredytów dla budujących lub kupujących energooszczędne domy. Dofinansowanie może wynieść maksymalnie 50 tysięcy złotych.
Dla klientów to szansa na znaczne obniżenie rachunków za energię, a dla deweloperów – przymiarka przed nowymi unijnymi wymogami. Budowanie takich domów stanie się standardem już za siedem lat.
– Dopłaty do budynków podniosą popyt na tego typu nieruchomości. One już dziś mają swoje przewagi nad tradycyjnymi nieruchomościami. Ogrzanie przeciętnego domu o 150 m2 powierzchni może kosztować nawet kilka tysięcy złotych w skali roku. Gdyby był on pasywny to za ogrzewanie moglibyśmy zapłacić tylko kilkaset złotych – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Bartosz Turek, analityk Home Broker.
Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zapowiada, że kredyt z dopłatą powinien się pojawić w okienkach bankowych w I kwartale tego roku (listę banków udostępni NFOŚiGW). Z dotacji skorzystają osoby budujące dom jednorodzinny lub też kupujące dom albo mieszkanie od dewelopera (w tym również od spółdzielni mieszkaniowej).
– Warto skorzystać z dopłat, o ile oczywiście będziemy zainteresowani budową takiej nieruchomości, która będzie spełniała wymagania stawiane przez NFOŚiGW. W tym mniej restrykcyjnym wariancie (z 30 tysiącami dopłaty) nieruchomość ma mieć zapotrzebowanie na energię na poziomie 2-3-krotnie mniejszym niż tradycyjny budynek. 50 tysięcy dopłaty będzie zarezerwowane dla osób, które zbudują budynek pasywny, czyli taki, który zużywa około 7-8 razy mniej energii niż tradycyjny – tłumaczy Bartosz Turek.
Dofinansowanie można będzie otrzymać także do zakupu mieszkań w budynkach pasywnych – do 16 tysięcy złotych, a w energooszczędnych – do 11 tys. zł brutto (trzeba później zapłacić od tego dofinansowania podatek dochodowy). Jednak zbudowanie takiego energooszczędnego domu jest droższe o kilka-kilkanaście procent od tego zwykłego.
– Jest to więc rozwiązanie dla osób dysponujących większym zasobem gotówki, które stać na to, by zainwestować w to, żeby później płacić mniej za utrzymanie nieruchomości – uważa analityk. – A właśnie na nośniki energii przeciętny Polak wydaje najwięcej z całej puli pieniędzy wydawanej na utrzymanie nieruchomości – prawie 60 proc. Te koszty można bardzo ograniczyć budując nieruchomość niskoenergochłonną.
Jednym z celów programu jest przygotowanie deweloperów i kupujących do nowych standardów w budownictwie. Od 2020 roku UE nałoży obowiązek budowania domów „o niemal zerowym zużyciu energii”.
– 70-80 proc. nabywców mieszkań zwraca uwagę na koszty utrzymania nieruchomości, ale głównie na rynku wtórnym. Na rynku pierwotnym liczba osób pytających o certyfikaty energetyczne, czyli dokument, który pokazuje, jakie jest zapotrzebowanie nieruchomości na energię, to mniej niż 1 nabywca na 4. Tak więc niewiele osób na rynku pierwotnym zwraca uwagę na to, żeby ta nieruchomość w przyszłości generowała niskie koszty. I to widzą deweloperzy. Oni raczej nie budują budynków pasywnych, czyli niskoenergochłonnych. Podaż tego typu nieruchomości jest niewielka – informuje Bartosz Turek.To oznacza, że trudno będzie skorzystać w najbliższym czasie z dopłat oferowanych przez NFOŚiGW. Łatwiej będzie samemu zbudować dom o odpowiednich parametrach.
Przez kolejne sześć lat (do 2018 roku) fundusz wesprze indywidualnych inwestorów łączną kwotą 300 mln zł dofinansowując budowę lub zakup planowanych 12 tys. domów i mieszkań o niskim zapotrzebowaniu na energię.
źródło - [Gazeta Prawna z dnia 07-01-2013]